Trzęsacz to maleńka nadmorska wioseczka licząca zaledwie około setki stałych mieszkańców, ale ciesząca się sławą wykraczającą daleko poza granice Polski. Wszystko to za sprawą ruin kościoła św. Mikołaja, a dokładnie jego jedynej zachowanej ściany rozpościerającej się tuż nad bałtyckim klifem, stając się tym samym ewenementem na skalę europejską. A jeśli dodamy do tego jeszcze położenie dokładnie na 15 południku długości geograficznej wschodniej przepis na jedyną taką mieścinę na świecie gotowy:-).
Pierwsza wzmianka o Trzęsaczu ( a dokładnie o budowie kościółka na tym terenie) pochodzi z 1331 roku.
Trzęsacz długo był jedną z typowych wiosek, początkowo rolniczych, później również rybackich.
W ciągu wieków osada przechodziła "z rąk do rąk". W latach 1648-1653 wieś znalazła się pod zarządem szwedzkim. Następnie włączona została do Brandenburgii. Jej właścicielami były najznamienitsze rody Pomorza m.in. Flemingowie, von Puttkamer, Kleist. A w latach 1884-1945 należała do rodziny von Koller. Po II wojnie światowej Trzęsacz staje się częścią Polski.
Na przestrzeni wieków życie w osadzie toczyło się powoli i spokojnie. "Przełomem" okazał się rok 1896, kiedy to do Trzęsacza doprowadzono kolej wąskotorową, co oznaczało szansę na rozwój wioski choć rozkwit turystyki nastąpi dopiero na początku XX wieku. A ponieważ ten rozwój był na tyle intensywny (i nadal tak naprawdę trwa), to w 2010 roku Trzęsaczowi przyznano certyfikat „Zachodniopomorskiej Wsi Turystycznej”.
Tak więc mieszkańcy Trzęsacza przez wieki żyli z dala od większych zawirowań historycznych. Jeżeli zaś pojawiają się w kronikach wzmianki o wiosce to w związku z kościołem św. Mikołaja. A dzieje świątyni niestety nie należały do najszczęśliwszych.
Uznaje się, że początek budowy kościoła św. Mikołaja przypada na rok 1250 lub 1270. Pierwotnie miał on drewnianą konstrukcję, lecz na przełomie XIV i XV wieku zastąpiono ją murowaną. Według najstarszych podań, z kroniki pastora Gardesa - 1765, stary kościół w Trzęsaczu był trzecim chrześcijańskim kościołem na Pomorzu.
Kościół św. Mikołaja jak na owe czasy i jak na tak niewielką osadę, był niezwykle okazały. W pierwszym okresie służył katolikom, by po reformacji i sejmie trzebiatowskim w 1534 roku stać się świątynią ewangelicką. Wyposażenie kościoła, dzięki m.in. znanym i zamożnym rodom niemieckim, którym podlegały te ziemie, latami odnawiane i uzupełniane, okazało się być źródłem bogactwa sztuki sakralnej– sprowadzono tu piękne renesansowe i barokowe ławy, wspaniale zdobione stalle, ambonę, chrzcielnicę i trójnawowy ołtarz.
Według najpopularniejszaej teorii, kościółek znajdował się w centrum wsi, oddalony około 2 km od brzegów. Pojawiają się jednak głosy, że mógł on być zbudowany zdecydowanie bliżej. W każdym bądź razie, w wyniku podmywania brzegów przez fale morskie, w 1750 roku świątynię od stromego klifu dzieliło jedynie 58 metrów. Niszczenie brzegów ciągle przybierało na sile, dlatego na początek (w 1806 r.) postanowiono przenieść w inne miejsce przykościelny cmentarz. Natura jednak nie dawała za wygraną: nie dość, że klif był podmywany przez wysokie fale podczas silnych sztormów, to dodatkowo- w 1818 r. w styczniu i w czerwcu, podczas gwałtownej burzy, piorun uderzył w wieżę 2 razy. Naruszenie konstrukcji było tak poważne, że konieczne było rozebranie wieży, a na jej miejsce zbudowano dzwonnicę z dwoma dzwonami.
Degradacja brzegów postępowała dalej. W 1835 r. pomiędzy kościołem a klifem było już zaledwie 12 m, w 1855 r. - 5 m, a w 1868 r. był to już tylko 1 m. W 1874 r. w kościele pw. Św. Mikołaja odprawiono ostatnie nabożeństwo, po czym kościół został zamknięty. Zdjęto wówczas tylko dach, a ściany świątyni pozostawiono jak były, "poświęcając" je morzu. Do tego czasu starano się zabezpieczyć wyposażenie kościoła. I tak: do katedry w Kamieniu Pomorskim przewieziono, zachowane do dzisiejszego dnia, zabytkowe stalle. Do kościoła w Rewalu: jedną z części ołtarza gotyckiego, w postaci szafy środkowej i jedynie barokowa część ołtarza pozostała w Trzęsaczu, w nowo wybudowanym neogotyckim kościele p.w. Miłosierdzia Bożego. Pozostałe elementy wyposażenia przeniesiono do muzeów w Szczecinie i Berlinie. I jak to często w takich przypadkach bywa- część zaginęła po II wojnie np. jeden z dzwonów (drugi już wcześniej został przetopiony na armaty).
Wracając do historii niszczenia kościoła w Trzęsaczu, to za jego początek przyjmuje się rok 1891, kiedy to odsłonięte zostały pierwsze kamienne fundamenty. W roku 1900 morze zabiera fragment przypory. Następnie w marcu 1901 r., podczas roztopów, odpada pierwszy fragment murów kościelnych, a w kwietniu do morza obsunęła się cała północna ściana kościoła. W 1930 roku stała już tylko ściana południowa wraz z południowo-zachodnim narożnikiem i przyporą oraz resztki prezbiterium. Kolejny silny sztorm doprowadza do sytuacji, kiedy to 1 lutego 1994 roku do morza wpada także i część ściany południowej. To był ostatni moment, żeby uratować chociaż te resztki ruin, które na przestrzeni wieków oparły się żywiołowi.
Przez stulecia podejmowano starania, aby ocalić kościół przed zniszczeniem. Po raz pierwszy taką próbę przeprowadzono w 1750 r., kiedy świątynia znajdowała się już 58 metrów od brzegu morza. Klif próbowano zabezpieczać ...matami z wikliny i wbijaniem pali ochronnych, niestety te metody, z wiadomych względów, były mało skuteczne. Pod koniec XVIII w. u podstawy klifu, na plaży usypano wał z kamieni, a wzdłuż brzegu- wał z bloków skalnych, który miał osłabić fale morskie. Ale i te wysiłki podejmowane w celu ratowania świątyni, okazały się daremne. Przełom nastąpił na początku drugiego tysiąclecia wraz z rozwojem nowych metod ochrony wybrzeża przed niszczącym działaniem fal morskich. W latach 2001-2010 klif został więc ponownie umocniony, dzięki zastosowaniu nowoczesnej technologii. Użyto w tym celu tzw. gabionów, czyli drucianych pojemników wypełnionych kamieniami. Wykonano również 80-metrową kamienną opaskę brzegową zabezpieczającą podstawę klifu i jego zbocze przed całkowitym zniszczeniem. Zachowany do dziś fragment kościoła św. Mikołaja to jedynie część jego południowej ściany o długości 12 m i wysokości 6 m.
Abrazja brzegów na południowym wybrzeżu Morza Bałtyckiego jest faktem. Co roku mieszkańcy nadmorskich miejscowości, a także przyjeżdżający turyści, zwłaszcza w czasie zimowych sztormów, mogą się o tym przekonać naocznie. Dlatego niestety losy pięknego kościoła w Trzęsaczu były przesądzone (ciekawe co się stanie ze stawianymi obecnie apartamentowcami czy hotelami na wydmach? pytanie oczywiście retoryczne. Kogo dziś interesuje co się będzie działo z tymi budynkami za 100 czy 200 lat, być może i szybciej).
Oczywiście wokół zniszczeń kościoła w Trzęsaczu powstało wiele legend. Jedną z najbardziej popularnych jest ta o Zielenicy, bogini morza, która została schwytana przez lokalnych rybaków i uwięziona przez proboszcza. Z tęskonoty za ukochanym morzem wkrótce zmarła i została pochowana na przykościelnym cmentarzu w Trzęsaczu. Wówczas jej ojciec, Bałtyk, posłał wielkie fale morskie, które uderzając z impetem o brzeg klifu, zabierały po części kawałki kościoła, razem z cmentarzem. Ojciec w ten sposób pragnął odzyskać ciało córki. Tyle legenda. My zaś miejmy nadzieję, że jeszcze długo uda się zachować w obecnym stanie chociaż tę "uratowaną" przed niszczącymi siłami natury, południową ścianę kościoła w Trzęsaczu. A wszystko po to, aby także i przyszłe pokolenia mogły cieszyć się atrakcją, niespotykaną nigdzie indziej w Europie.